Problem zaczął się 2 tygodnie temu i myślałam, że to dziwny, ale jednorazowy wyskok. Nie prowadzę mocno intensywnego trybu życia. Dziennie robię średnio 7tys kroków. Dwa tygodnie temu gdy się położyłam po kilku min złapał mnie okropny ból lewej piszczeli. Ciągnący się od połowy do kostki, ale głównie skupiający się w połowie łydki. To był bardzo silny ból, jestem przekonana, że dotyczył kości. Zupełnie inne uczucie niż przy skurczy mięśnia łydki. Trwał ok 10s i przeszło. Zmartwiło mnie to bo nigdy wcześniej nic takiego nie czułam, ale potem wszystko było ok. Wczoraj w nocy znowu poczułam to samo i dzisiaj powtórzyło się już 2 razy. Bardzo silny ból, który prowokuje prawie do płaczu.. czy ktoś z Was miał tak kiedyś? Co to może być? Do jakiego lekarza się zgłosić i o jakie badania prosić? Boje się, że to wróci jak będę w pracy..