Serdecznie witam użytkowników forum. Piszę tutaj z myślą, że ktoś udzieli mi wskazówek co mam robić, jak dalej postępować z moją kontuzją. Mam 18 lat, ok. 175cm wzrostu, jestem osobą szczupłą(powiedziałbym nawet chudą, ważę ok 55 kg.).
5 lipca tego roku miałem turniej piłki nożnej na hali, który zakończył się dla mnie bardzo pechowo. Pomimo rozgrzewki takiej, jak zawsze robiłem przed grą w football i nie tylko, czyli rozgrzewanie wszystkich stawów, rozciąganiu mięśni itd. Podczas mojego drugiego meczu wystartowałem do piłki po przekątnej, czyli jakbyśmy patrzyli na tarcze zegara to tak na godzinę ok. 2. Poczułem okropny ból w okolicy pachwiny w lewej nodze. Ból taki dziwny, którego nigdy wcześniej nie doznałem. To było takie rozrywanie w środku, tak jakby się coś rozdzierało w nodze. Nie byłem w stanie kontynuować biegu, ani też nie byłem w stanie wyhamować i ratowałem się upadkiem bo to było mniej bolesne. Wcześniej czasami odczuwałem ból w okolicy pachwiny w lewej nodze, ale ból ten nie eliminował mnie z uprawiania sportu i mijał po kilku dniach i wszystko wydawało się być ok. Wracając do 5 lipca.. Był to dla mnie ważny turniej, a jeśli ja się uprę to dążę do celu bez względu na skutki. Jeszcze w tym samym meczu wróciłem do gry, jednak na już bramce ponieważ tam nie musiałem, aż tak "męczyć" obolałej już nogi. Wiem to był okropny błąd, powinienem był zrezygnować z gry, a nogę obłożyć jak najszybciej lodem, jednak nie zrobiłem tego.. co więcej w ostatnim meczu mojej drużynie nie szło i podjąłem chyba jedną z najgłupszych decyzji jaką mogłem. Pomimo ogromnego bólu i ryzyka całkowitego zerwania przywodzicieli, opuściłem bramkę i grałem przez kilka minut w "polu" co wiązało się z próba biegania. Nie wychodziło mi to za dobrze, a ból okropnie dokuczał i wróciłem na bramkę.
Ból był bardzo dokuczliwy, miałem problemy z chodzeniem, z siadaniem oraz wstawaniem. Po powrocie do domu obejrzałem dokładnie nogę. Nie zaobserwowałem na niej żadnego zasinienia, ani opuchlizny. Wieczorem udałem się na Izbę Przyjęć do pobliskiego szpitala. Doktor zrobił wywiad, opowiedziałem co się stało, następnie przeprowadził "badanie". Kazał mi położyć się na łóżku i unieść lewą nogę do góry. Pomimo wysiłku nogi nie zdołałem unieść choćby na 1cm. Następnie kazał odwrócić mi się na brzuch i ponownie unieść nogę do góry (tym razem "do tyłu"). Zrobiłem to i przy tej czynności nie odczuwałem większego bólu, w zasadzie był bardzo mały. Diagnoza lekarza była następująca: Naderwanie mięśni przywodziciela uda lewego.
Przez 2 tygodnie zakazał mi biegać i unikać nadwyrężania nogi. No dobrze dobrze 2 tygodnie bez biegania? Ok, problem w tym, że przez pierwszy tydzień ja ledwo chodziłem, miałem problem z położeniem się do "łóżka"(śpię na samym materacu ok. 15cm wys.) nie mówiąc już o wstawaniu , spałem tylko na prawym boku bądź plecach ponieważ przy każdej próbie odwrócenia się na bok lewy towarzyszył mi okropny ból, który uniemożliwiał mi odwrócenie się. W nocy odczuwałem dziwny ból. Nie umiem tego dokładnie opisać. Wyglądało to mniej/więcej tak: skurcz mięśnia (o ile mogę to tak nazwać, bo mnie nie przytrafiają się mimowolne skurcze w nogach) i takie jakby uderzenie kości o kość? Ból w okolicy gdzie kończy się kość udowa. Takie jakby otarcie się tej kości o coś, bardzo dziwne i nie przyjemne uczucie, a ból towarzyszący temu potrafił mnie wybudzić ze snu o każdej porze w nocy. To samo zdarzało mi się w dzień gdy chodziłem, jeden fałszywy ruch i ból się pojawiał. Dodam, że nie dostałem skierowania na badanie USG, nie wiem w jakim stopniu mięsień został naderwany. Lekarz powiedział mi tylko to, żebym przez 2 tygodnie nie biegał i smarował mięsień 'ketonalem'. Na dzień dzisiejszy te bóle w nocy minęły, nie zdarzają się, jednak podczas gdy leżę i próbuję rozciągnąć nogę, towarzyszy temu dziwne uczucie, ale to jest już chyba wina tego iż mięsień nie jest do końca zregenerowany? Dobrze myślę? Ponadto minął już miesiąc od powstania kontuzji, a ja nadal nie mogę biegać, wolny trucht wywołuje ból w udzie i okolicach pachwiny.
Czy ktoś może mi powiedzieć na podstawie tego co napisałem, czy mam powody do obaw, że z nogą jest coś nie tak? Czy to normalne, że po miesiącu czasu ja nadal nie mogę biegać? Pogodziłem się z faktem iż stracę przynajmniej pół sezonu, który startuje u mnie 14 sierpnia. Miałem nadzieję, że zdążę uporać się z kontuzją, ale teraz już nie mam żadnych złudzeń. Proszę mi powiedzieć co ma dalej robić? Czy spokojnie czekać? Czy udać się jeszcze raz do lekarza? Minął już miesiąc, jak nie biegam, nie uprawiam sportu, głównie siedzę w pracy (w biurze) większość dnia co pozwala mi jakoś zapominać o tej nodze i o tym, że nie mogę wyjść potem zagrać w piłkę czy potrenować. Jedyne na co się zdobyłem to jazda na rowerze. Początkowo sprawiało mi to troszkę bólu, ale potem, albo on minął, albo po prostu jestem już tak sfrustrowany, że nie zwracam na niego uwagi.
Serdecznie dziękuję z góry za odpowiedzi, jeśli takie się pojawią, a ma nadzieję, ze będą. Pozdrawiam.