Wczoraj popełniłam najgorszy błąd w swoim życiu. Po alkoholu pozwoliłam partnerowi wejść we mnie bez zabezpieczenia. Rozum odzyskałam dopiero po max pięciu pchnięciach, od razu to zakończyłam, do wytrysku doszło jakieś 10 minut po wyjściu z pochwy. Kocham mojego partnera, ufamy sobie, ale nigdy tego nie chcieliśmy obydwoje. Zawsze myślimy o ryzyku ciąży, dlatego zawsze, ale to zawsze oprócz tego jednego jedynego głupiego razu stosujemy zabezpieczenie i uważamy, teraz nie umiem napisać co się stało ten jeden jedyny raz i jak mnie ta wizja przeraża. Sam preejakulat nie powinien mieć chyba w sobie takiej dawki plemników by doszło do zapłodnienia, zwłaszcza jesli ostatni wytrysk miał miejsce kilka dni wcześniej, cewka powinna być czysta. Boję się samego kroplekowania którego wyczuć się nie da, ale czy ono mogłoby się pojawić już 10 minut wcześniej? To były moje dni płodne. Nie mam jak skontaktować się z lekarzem w niedzielę, nie wiem cz uda mi się to zrobić jutro, tzn czy gdzieś mnie przyjmą. Mdli mnie od stresu. Kochamy się od kilkunastu miesięcy, mam 22 lata, wiem jak działa mój organizm, ale ta maleńka szansa zajścia mnie paraliżuje. Czy naprawdę jedynym wyjściem jest tabletka po? Koszty są dla mnie ogromne i boję się jej działania.