Kilka lat temu wzięłam kredyt w banku. Od tamtego czasu, czasem z trudem, czasem nie, ale spłacałam oczywiście sumiennie każdą ratę. Od czasu do czasu jakieś kwoty w ramach pomocy „podrzucała mi” moja mama, ale nie były to jakieś ogromne pieniądze, średnio ok. 1.000 zł rocznie by się uzbierało. Nigdy jej o to nie prosiłam, ale byłam oczywiście wdzięczna za oferowane wsparcie.
Ostatnio, tuż przed świętami, moja mama sama zaoferowała mi pożyczkę na spłatę całego, pozostającego do zapłaty kredytu. Pożyczkę miałam spłacać tak samo jak kredyt, tyle, że z większym poczuciem bezpieczeństwa, bez strachu o wzrost oprocentowania rat itp. Bardzo się zdziwiłam tą propozycją i z początku nie chciałam jej przyjąć, wiedząc, że to duże pieniądze, na które moja mama ciężko przecież pracowała. W żadnym wypadku o to nie prosiłam. Mama sama powiedziała, że woli mi pomóc, niż żeby te pieniądze leżały na rachunku bankowym nie pracując, a mnie będzie lżej spłacać jej- niż bankowi.
Ostatecznie, po prawie tygodniu rozmów i zastanawiania się- przyjęłam pomoc. Byłam jej bardzo wdzięczna. Pojechałyśmy do banku w miłej atmosferze, załatwiłyśmy sprawę. Wróciłam do domu, wieczorem zadzwoniłam do mamy- jak codziennie, a tu niespodzianka. Mama obrażona, wręcz wściekła na mnie o to, że „ją wykorzystuję”. Osłupiałam. Myślałam, że to może chwilowe, że czymś innym się zdenerwowała, nie wiem, byłam w szoku. Z każdym dniem od tego czasu jest gorzej. Wyzwał mnie przez telefon, że jestem żałosna, że musiałam korzystać z jej pomocy, że zabrałam jej oszczędności życia, że byłam złą córką, bo to i tamto (wypominanie spraw sprzed wielu lat, nawet
z nastoletniości), ogólnie- piekielna awantura i wylewanie na mnie wszystkich żali, jakie uzbierały się przez 31 lat.
Kompletnie nie wiem, co mam robić. Nie prosiłam o tę pomoc, chociaż jestem za nią wdzięczna, nie zabiegałam nigdy o żadne pieniądze, wszystko, co od niej dostałam- dała z własnej woli. Gdybym wiedziała, że to będzie tak wyglądało, to za nic na świecie tych pieniędzy bym nie wzięła. Może bym sobie poradziła, może nie, nie wiem, ale na pewno nie zdecydowałabym się na taką sytuację.
Oddałabym te pieniądze, gdyby nie to, że kredyt został spłacony, a wzięcie kolejnego- aby ją natychmiast spłacić- jest o wiele droższe (prowizja). Nie rozumiem takiego zachowania. Kiedyś rozmawiałyśmy codziennie- jak matka z córką, teraz nie mam ochoty do niej w ogóle zadzwonić, bo będą kolejne wyzwiska, na które nie wiem jak odpowiadać, bo nie czuję się winna.