Od lat ciągle nawracają mi infekcje. W jednym czasie pojawiają sie: zmęczenie i senność (śpie minumum 8 godzin, czasem przysypiam w różnych miejscach np. w pracy, albo gotując, co chyba nie jest zbyt bezpieczne) , bóle zębów mądrości i dziąseł w tym miejscu (miałam robione rtg - w normie, zęby rosną mi od około 6lat, ale wzrost jakby się 'wstrzymał'), ból gardła, w końcu bezgłos który trwa minimum 2 tygodnie i tak kilka razy w roku. Do tego przychodzi ból szyi po lewej stronie poniżej ucha za kością, czasem migreny aż do wymiotów, ciągły kaszel (suchy, napadowy), który budzi mnie w nocy i zatkane zatoki, uczucie jakbym miała wodę w uchu. Za każdym razem dostaję inny antybiotyk od rodzinnego, bo moje gardło wygląda okropnie, skierowanie do laryngologa, potem chwile przerwy i znów wszystko wraca na raz. Moje nieszczęście to niedoczynność tarczycy,ponieważ prawie każdy lekarz moje objawy przypisuje Hashimoto, pomimo tego, że się leczę i mam super wyniki tsh. Mój obecny laryngolog po zajrzeniu mi do gardła (to było jedyne badanie) stwierdził, że to dysfunkcja gardła, poza tym 'ta tarczyca..' i zalecił jonoforezy i inhalacje, które nic nie dają, bo wszystko co jakiś czas wraca. 3 lata temu byłam również u 2 innych laryngologów i foniatry, wszyscy jednogłośnie mówili, że to tarczyca. W końcu zaczęłam systematycznie brać letrox (od roku)i... nie ma żadnej poprawy! w dodatku endokrynolog jasno powiedział, że to nie jest wina tarczycy no i tak chodzę od kilku lat słuchając sprzecznych opinii. Jaka może być faktyczna przyczyna takich uprzykrzających życie objawów? Jak to jest możliwe, że wykwalifikowani specjaliści mają aż tak rozbieżne zdania na temat tych samych objawów. Komu zaufać?