Witam. Jakiś tydzień temu użyłem patyczków do ucha, po czym miałem je zatkane od woskowiny którą jak się okazało "wpychałem" patyczkami. No to domowy środek, woda utletniona! Tylko pogorszyło sprawę bo doszedł ból. Poszedłem do laryngologa, przepłukał ucho, poczułem małą ulgę, myślę dobrze jest...Po chwili wziął jakiś metalowy patyczek cieniutki i nałożył na to trochę waty i prosto do ucha! Zaczął wykręcać tak gwałtownie, że myślałem, że drugim uchem wyjdzie. Wyciąga to i cała wata w krwi. Mówi, że to przeze mnie bo wosk podrażnił skórę. Ale mi się coś wydaję, że on w trakcie tego, uszkodził mi błonę bębenkową. Przepisał mi krople (ciloxan). Po około 4 godzinach po wizycie ze względu uczucia płynu w uchu chciałem zobaczyć czy to przypadkiem nie krew. Lekko przyłożyłem (nie wkładałem) patyczek do ucha i jak się okazało wata cała czerwona. Użyłem kropli wczoraj przed spaniem, dziś mam całe zatkane ucho już nic nie słyszę i po przyłożeniu waty do ucha, pozostają małe ślady mazi(o czym przed wizytą nie było mowy). Przyznam, że rzadko mam jakieś problemy zdrowotne, więc nie chcę od razu biec do lekarza i histeryzować dlatego chciałbym się zapytać tutaj, czy może ktoś miał podobną sytuację albo się orientuje w tym temacie.
Pozdrawiam