Ponad rok temu poddałam się zabiegowi prostowania przegrody nosowej. Powodem były ciągle zapalenia zatok. Niestety zabieg nie poprawił zbytnio sytuacji. Trafiłam do innego lekarza i dowiedziałam się, że przegroda jest nadal krzywa ale w części kostnej. Ponieważ po pierwszym zabiegu powstała perforacja w przegrodzie lekarz nie zdecydował się na kolejny zabieg. Przeprowadził natomiast zabieg korekcji małżowin. Już kilka tygodni później nastąpiła znaczna poprawa. Ustąpiły bóle głowy , zmęczenie, nareszcie się wysypiam no i oczywiście w zatokach już nie ma stanów zapalnych. Można powiedzieć "jak ręką odjął". Ale pozostał jeden dyskomfort. Po jednej stronie, tam gdzie przegroda jest nadal krzywa, ciągle czuję zalegający śluz. Jest on gęsty, galaretowaty najczęściej nie zapalny - przeźroczysty. Dolegliwość ta utrzymuję się cały czas. Krótko mówiąc większość dnia spędzam na "chrząkaniu" i pluciu. Niestety już nic nie pomaga. Leki rozrzedzające, leki z psełdoefedryną, codzienne płukanie nosa solą fizjologiczną, inhalacje, wygrzewanie zatok - no nic nie działa. Ciągle coś tam jest i nie chce się oderwać. Ani tego przełknąć, ani wydmuchać.
Lekarz twierdzi, że przyczyną jest to pozostałe skrzywienie, ale odradza zabieg ze względu na możliwość powiększenia perforacji. A ja nie wiem co robić. Niby jestem zdrowa ale ta wydzielina tak mi utrudnia życie, że nie wiem jak długo dam radę.
Może ktoś z Państwa miał podobną sytuację?
Czy decydując się na operację nie pogorszę sprawy?
Proszę o opinię.