Zacznę od tego, że mam niecałe 20 lat i obecnie " odpoczywam " po maturze.
Już nie pamiętam kiedy zaczęły się moje problemy, mam tak słabą pamięć, że nie potrafię opowiedzieć co robiłam poprzedniego dnia.
Chyba cierpię na derealizację, wszystko jest takie obce, dalekie.
Czuję jakby świat rozgrywał się tylko i wyłącznie w mojej głowie.
Uczucia, które nosiłam w sobie do niedawna teraz są bardzo spłycone.
Żyję bardziej wewnątrz niż na zewnątrz, ale czasami mam wrażenie jakbym była obserwatorem, bez myśli, bez uczuć, bez niczego, coś rejestrującego dźwięk i obraz.
Prawie zawsze mam pustkę w głowie.
Spędzam dużo czasu na płaczu, użalaniu się nad sobą.
Patrzę na przedmioty i ich nie poznaję.
Słyszę różne dźwięki, nie głosy, typu trzaskanie drzwiami, szuranie, trzaski.
Nie czuję czasami ciała, jakbym była otoczeniem.
Życie kompletnie nie ma sensu, żaden element, nie ma sensu.
Wszędzie widzę spisek przeciwko mnie, jestem bardzo nieufna.
Przestałam wychodzić ze znajomymi, w ogóle praktycznie wcale nie wychodzę - nie mam na to siły, bardzo mało jem - zdarzają się dni gdzie żywię się tylko herbatą i papierosami.
To jedne z główniejszych objawów, jest ich wiele więcej.
A zawsze kiedy ma być ta pierwsza wizyta, ja się wycofuję, uciekam, jestem przekonana o tym, że wszystko jest w porządku.