Witam,
około rok temu, na ręce, około 3 centymetry od wewnętrznego zgięcia łokcia, pojawiła mi się dziwna krosta. Wyglądem przypominała zwykłą diodę, nawet można było wycisnąć z niej ropę. Niestety, czas mijał, a krosta nie znikała. Po jakimś czasie, tak jakby się zabliźniła i pozostał jedynie szaro-fioletowy ślad, ale kiedy się jej dotykało, dało się wyczuć coś twardego, czego z pewnością nie powinno tam być. Po jakimiś czasie po prostu o niej zapomniałam. Ostatnio zaczęłam się nią interesować. Ściskać, próbować rozdrapać, chciałam ją nawet trochę naciąć, żeby lepiej było się dostać do tego, co jest w środku, ale zrezygnowałam, bojąc się zakażenia oraz innych konsekwencji. Ale nie przestałam próbować jej wycisnąć. Czasami poleciało trochę ropy i krwi. Zrobił się strupek. Dzisiaj, ponieważ jestem ciekawska i lubię odkrywać, co nie odkryte, postanowiłam go zdrapać. Ku mojemu zaskoczeniu, owe "coś" było na samym wierzchu. Ścisnęłam więc krostę. To co z niej "wyszło" początkowo przypominało ropę o dziwnym kolorze. Był to kolor szary, jakby stara, zepsuta ropa. Ale kiedy tego dotknęłam, okazało się, że jest to substancja stała, według mnie - kamień. W zasadzie kamyczek, ponieważ było to bardzo małych rozmiarów. Zastanawia mnie, skąd on mógł się tam wziąć, w końcu kamień w ręce nie pojawia się ot tak.