Męczy mnie pewna kwestia. Początkowo okres spóźniał mi się około 10 dni. Zrobiłam w międzyczasie test ciążowy, ale wynik był negatywny (na ciążę zresztą szansa była niewielka, używaliśmy prezerwatyw. Chociaż raz poniosło nas, zdarzyło się przez chwilę bez, ale mój partner nawet nie był blisko "dojścia" i szybko przestaliśmy). Kiedy w końcu dostałam tego wyczekiwanego okresu trwał on jeden dzień (krew była jasnoczerwona, normalnie wszystko), teraz nie mam nawet plamienia. Dodam, że wczoraj wzięłam tabletkę antykoncepcyjną, a dzisiaj zastanawiam się czy to aby na pewno był pierwszy dzień cyklu? Co mogło spowodować taką sytuację?