Witam
Nie wiem od czego zaczasc tak naprawde. Jestem a moze powinnam powiedziec bylam w zwiazku 7lat, od 2lat jestesmy malzenstwem i mamy przesliczna madra dwuletnia dziewczynke. nie mieszkamy w polsce tylko rodzinnym kraju meza. w lipcu dostalismy wiadomosc ze musimy wynosic sie z domu w ktory wlozylismy cale serce. maz zapewnial mnie ze damy rade. cala sytuacja zaczele mnie przerastac zwlaszcza kiedy maz zaczal sie dziwnie zachowywac. nonstopa odbieral smsy zaczal wychodzic co nigdy wczesniej mu sie nie zdazalo a na pytanie czy kogos ma wzburzal sie i zarzekal na zycie swojego ojca ze nie. musielismy sie przeprowadzic do mieszkania tymczasowego moja mama przyjechala zeby zajasc sie mala jak my sie pakujemy. nic sobie z tego nie robil niby rozumial ze musi sie zajasc rodzina to jednak byl jakis inny. jak moglam ukrywalam przed mama ale gdy ona wyjechala to moj koszmar zaczal sie na calego. maz zaczal mi wmawiac ze go niszcze ze ma depresje a jak powiedzialam ze odejde blagal zebym zostala. zachowywal sie jakby mial rozdwojenie jazni. kolezanka mi pomogla i spakowalam rzeczy i wziela mnie do siebie. pisalam mu smsy jedna blagajace inne oskarzajace.jak kazda matka chcialam dobra dziecka i wlaczyc o meza ktory twierdzil ze ma depresje. dostalismy dom, moze nie taki jak wymazylismy ale nasze bojaznie ze ktos moze nas znow z niego zyzucic sie skonczyly. maz jednak powiedzial ze jesli sie nie rozstaniemy na jakis czas to sie ze mna rozwiedzie. przy czym musze powiedziec ze mial strasznie wachania i jednego dnia mowil mi ze boi sie ze go zabije drugiego ze jestem najwazniejsza i co ja wogole robie zostawiajac go samego...to on mi powiedzial na jak dlugo mam jechac i ze on bedzie remontowal dom w miedzyczasie.. zabralam dziecko i wyjechalam. kazdego dnia sparwdzalam telefon maila a on nadal gral. jednego dnia wyznawal milosc i troske innego ze nie ma sily tak dalej ciagnac ze sie zmienil ze nie wie czy potrafi z nami byc. domu nawet nie tknal teraz zastanawiam sie czy w nim wogole mieszkal.
ostatniego dnia kilka godzin przed moim odlotem dostalam smsa ze ma kogos. zadzwonilam wpadlam w furie. on osoba ktora przez 7lat mowila ze zdrada to chore i jak wogole ludzie moga to robic, zdradzil mnie. na pytanie jak dlugo odpowiadal ze nie wie ze sama wiem ze ma cos nie tak z glowa i on nie pamieta. potem dostalam smsy ze to tylko pomylka ze chce nas i tylko nas... pojechalam... pierwsza noc blagal o przebaczenie ze mnie kocha ze to nas tylko wzmocni.ze zaczniemy zycie od nowa. uwierzylam wkoncu tak strasznie go kocham i mamy dziecko. poczucie zdrady i zdeptania naszej przysiegi malzenskiej jednak zjadalo mnie od srodka i przychodzily momenty ze wybuchalam. a on tego nie wytrzymywal. wiec jednego dnia bylam kobieta jego zycia a drugiego mowil ze teskni za tamta. dosdzlo do tego ze chca stwartzyc maly kacik dla naszej pociechy musialam wynajasc kogos do remontu i prosic tescia o pomoc a on w tym czasie bog wie z kim byl.
macil mi tak w glowie 3 tygodnie. ja przestalam jesc spac troszke zdarzalo mi sie wypic a moje biedne dziecko na to patrzylo. nasze malzenstwo stalo sie fikcja kochalismy sie rozmawialismy ale nic nie bylo mowy o przyszlosci i byly to tylko momenty. doszlo do tego ze mialam stany lekowe przed wyjsciem. moja mama ktora byla we wszystko wtajemniczona nie wytrzymala i zwrocila mi uwage co sie dzieje z moim dzieckiem. podjelam decyzje ze musze z nim porozmawiac. powiedzialam mu ze mala jest najwazniesza ze musi podjasc decyzje. powiedzioal ze to koniec . i niby to zaakceptowalam ale wpadlam w jakis dziwny stan i nie wiedzialm co dalej. powiedzialam mu ze klamal ze macil ze dziecko go nie obchodzi ze ta depresja to klamstwo. on na to ze to ja jestem problemmem a problemu trzeba sie pozbyc. ze teraz wiem jak on sie czul przez ostatnie 18 miesiecy czyli odkad urodzila sie mala. powiedziel ze nie byl ze mna szczesliwy...
dzieki siostrze po 2dniach bylam juz w polsce. on nawet nie przyszedl sie pozegnac z curka. jego rodzina jest przerazona moja chce go zabic. a my naprawde bylismy normalnym malzenstwem. jak wszedzie byly wzloty i upadki.
nie wiem co mam mowic corce ona ciagle go wola i w nicy budzi sie z placzem i wola tata. on kazal ojcu swojemu sie ze mna kontaktowac a o corke nawet nie pyta.
ja nadal nie moge sie pozbierac nadal ciezko jesc spac funkcjonowac. jestem przerazona co dalej. przezylismy ze soba tyle i ciezko mi o tym zapomniec. dokladnie rok temu zaczelismy powoli zjezdzac do polski i mielismy kupic tu dom.
jak o tym zapomniec i zaczasc zyc i gdzie bo juz nie wiem gdzie jest moj dom. jak przestrac czekac ze on sie obudzi.
klamal mnie od 5miesiecy
zrozpaczona