Witam.
Z naszą córką zawsze były problemy. Już jak kończyła zerówkę wychowawczyni powiedziała , że będą z nią kłopoty. Niestety szybko potwierdziła się opinia wychowawczyni. W szkole ledwo przechodziła z klasy do klasy. Cały czas były z nią problemy wychowawcze. W 1 klasie na lekcji matematyki przekonywała nauczycielkę , że 2 +2 to nie jest 4 lecz 5. Jak dostała dwóje, to sama sobie podpisywała ocenę w dzienniczku (potem go chowała ,a ja znajdowałam podczas sprzątania mieszkania )Opowiadała niesamowite historie o tym że ktoś ją napadł pod blokiem itp. Nikt nie wiedział dlaczego tak się zachowuje. Zawsze była otoczona miłością (jedynaczka). Chodziliśmy z nią do pedagoga szkolnego , do poradni psychologicznej. Były wagary, złe towarzystwo. Ciągle byliśmy wzywani do szkoły. W domu siadaliśmy i tłumaczyliśmy, że źle postępuje. Do domu przychodził nawet psycholog. Ze strony córki był tylko bunt. Z 1 klasy Liceum została wyrzucona. Jak miała 15 lat poznała chłopaka, który ( jak się potem okazało był satanistą).Zaczęła się czarna muzyka i jakieś zaklęcia. Załatwiliśmy jej prywatne Liceum i tam zaczęło się palenie trawki. Maturę zaliczyła tylko dlatego że odstawiła histerię, że mieliśmy wypadek i nie wiadomo, czy przeżyjemy. Dyrektorka szkoły nas wzywała . Jak się ostatecznie przekonaliśmy, że pali trawkę, natychmiast poszliśmy z nią do stosownej poradni. Po niedługim czasie została umieszczona w Ośrodku Odwykowym . M. Kotańskiego. Jeździliśmy z mężem do wychowawców i byliśmy w stałym kontakcie. Miała być rok, po pół roku została z niego wyrzucona, bo nie dawali sobie z nią rady. Wychowawcy mówili, że wszystko co do niej mówią odkręca i nie potrafi się odnaleźć w grupie. Potem chodziła na terapię przy kościele i tam poznała swego obecnego męża - starszego o kilkanaście lat (też byłego narkomana i alkoholika) Byliśmy przerażeni. Od tamtej pory razem chodzą do Wspólnoty i na terapię do tego kościoła. Mają dzieci. Zaczęła się teraz walka z nami na tematy religii. Karty są złe, bioterapia jest zła, homeopatia jest zła.itp. Przeszli jakieś "pranie mózgu". My tez jesteśmy wierzący ,ale to co oni robią to już odbiega od normy. Straszą nas końcem świata. i piekłem. Córka była u egzorcysty ale nadal dziwnie się zachowuje robiąc swymi odzywkami przykrość całej rodzinie. Zięć nie jest lepszy - podnosi nawet głos na swą mamę -staruszkę. Dzieci na to patrzą. Teraz wymyślili, że ponieważ kiedyś byliśmy u bioterapeuty wnusie nie mogą się z nami kontaktować (przychodziły do nas b. chętnie i super się bawiliśmy). Teraz wymyślili, że my jesteśmy źródłem zła bo babcia "wróżyła" z kart (była katoliczką), a moja mama i ja przekazałyśmy jej "w spadku" to zło. Niczego złego u nas w domu się nie praktykuje.
Moja znajoma (nauczyciel -pedagog) miała wykład na temat zespołu Aspergera i uświadomiła mi, że córka nie jest opętana, tylko ma problemy psychologiczne.Poczytałam w internecie i wszystko mi się rozjaśniło. Córka ma do nas żal i czuje się odrzucona jak ją prosimy, żeby była bardziej grzeczna dla ludzi i choć czasem wysłuchała rodziców ,czy babci. Twierdzi,że jej nie akceptujemy. Jak powiedzieć dorosłej kobiecie, że ma Zespól Aspergera ? Przecież się obrazi na śmierć, że jeszcze "wariatkę "z niej robimy. Szkoda mi wnusiąt, bo to wspaniałe,kochające , mądre dzieci. Pomocy !!!