Prosze o porade, niedawno porzucil mnie ktos kogo bardzo kochalam, staralam sie dla niego, walczylam o te milosc.Wierzylam jego slowom o wspolnej przyszlosci, ufalam, mowil ze kocha a potem z dnia na dzien odszedl.Przez niego nie poszlam do pracy, obiecywal mi wiele milosc i szczescie, dziecko.On chcial po ponad mcu pojsc do lozka ja nie bylam gotowa, czy to moja wina, czy dlatego przstal mnie kochac?
Pragnelam tak bardzo ulozy sobie zycie z nim.On ma 41 lat ja 30, moze on woli mlodsza.Nie potrafie pojac czemu przestal od tak mnie kochac? Ciagle zadreczanie sie nim omal nie doprowadzilo mnie do smierci.Czy ja kiedys sie otrzasne, odcielam sie od niego, wyrzucilam karte tel, nie kontaktuje sie...,ale strasznie cierpie.
Kiedy poczzuje ulge,kiedy zapomne o nim?
Jak mam sobie pomoc??