Witam,
Chyba powinnam przedstawić problem. Kurcze dużo tego będzie. Mam 2 dzieci, parkę, kochane są. Córka ma 4 latka, synek zaraz roczek będzie miał. Urodziłam ich po 3 wcześniejszych poronieniach. Po urodzeniu synka wypadły mi narządy rodne - szyjka macicy. Wszystko skorygowałam ćwiczeniami. Ginekolog powiedziała, że nie powinnam mieć już dzieci, ale operacji narządów nie miałam. Zdecydowałam się na zastrzyk zapobiegający zajściu w ciążę, żeby nie nadwyrężać swojego organizmu 5 lat, 6 ciąż i wypadające narządy rodne... Mój mąż zadecydował inaczej. Uznał, że nie liczą się z jego zdaniem i potrzebami posiadania większej ilości dzieci i obiecał, że będzie używał prezerwatyw. Zaufałam mu.
Po okresie połogu nie kochaliśmy się za wiele. Zresztą odkąd jesteśmy małżeństwem rzadko się kochamy 1 w tygodniu czasem rzadziej, choć zdarza się częściej 2 razy w tygodniu. Mąż uważa, że nie potrzebuje częściej. Wszystkie ciąże miałam zagrożone i w czasie ciąż w ogóle bez sexu. Bo to dopiero początek, bo później zawsze jest krążek, więc w zasadzie powody są uzasadnione. Staram się dbać o siebie po ciąży szybko wracam do wagi sprzed nich. Ważę ok. 54 kg przed i mam 160 cm. Podczas ciąży tyje ok. 20 kg i zawsze odchudzam się po ciąży, by nie stracić w oczach męża. Niestety po drugiej ciąży nie miałam zbyt wiele czasu by kochać się z mężem, usypianie dzieci, nocne karmienie. Mąż zajął się grą Neverwinter, w którą wcześniej też grał.Przeniósł się do lepszej grupy, zawiązał wirtualne znajomości z kilkorgiem graczy z jego grupy. Opowiadają o swoich rodzinach, porównują swoje doświadczenia. Nic dziwnego grają ta też dziewczyny, które mają swoje rodziny. W końcu poza obiadem a później kąpaniem, ubieraniem i karmieniem dzieci nawet nie widywaliśmy sie w domu. On cały czas przy komputerze odreagowywał trudne dni w pracy, aż do późnych godzin nocnych nieraz 2, 3 i później w nocy a rano szedł do pracy i w niej do wieczora. Mąż swoje potrzeby seksualne załatwiał w nocy w czasie gry, gdy ja spałam, nawet mnie nie budząc. Czasem coś czułam, że niby się kochamy przez te 2, 3 minuty, czasem w ogóle nic tak byłam zmęczona. Nie raz na niego czekałam do 24 w nocy, gdy było mniej pracy w domu, ale on grał więc w końcu zasypiałam.
Po 3 miesiącach okazało sie na wizycie kontrolnej u ginekologa, że jestem w początkowym okresie kolejnej ciąży... ginekolog poinformował mnie też o torbielu i nadżerce w stanie złym. Wykonał cytologię i okazało się, że jest ona do natychmiastowego usunięcia. Byłam w szoku. Nie chciałam byc w ciąży, bo wiedziałam co mnie czeka. Ciąża, 2 dzieci w domu , ja zupełnie sama, wypadające narządy rodne, poród i operacja narządów rodnych...
Chciałam usunąć. Po rozmowie z mężem, uznał, że to jego dziecko i ma prawo zdecydować. Utrzymaliśmy tą ciążę, ze względu na mojego męża. Prosiłam o pomoc najbliższych, ale oni jej nie chcieli zaoferować. Bo to nie po chrześcijańsku a lekarze ginekolodzy sami nie mogli mi usunąć. Później pojawiły się dolegliwości. Musiałam być silna, bo wypadły mi kolejno przednia i tylna ściana pochwy, nie mogłam zrobić rano siku, później kupki, później wypadła cała pochwa, ale szyjka trzymała płód. Bóle kręgosłupa były bardzo silne, czasem nie umiałam wykonać kroku ani podnieść nogi i przenieść ciężaru ciała, wtedy klękałam i chodziłam na czworakach. W końcu przestałam robić siku i kupę. Założona mi drenaż, bo omal nie pękł mi pęcherz moczowy. W końcu założono mi krążek w 3 miesiącu ciąży, bym normalnie się mogła wypróżniać. Mąż zajął się nocnym karmieniem 6-miesięcznego wtedy synka, bo w nocy zachciało mi się więcej spać. Ja zajmowałam się dziećmi w ciągu dnia. Starałam się normalnie funkcjonować, pomagać mamie, gdy wróciła z Niemiec na swój rozwód i przygotować wystawny obiad, gdy mnie o to prosiła. Jednak wszędzie, gdzie mówiłam o swoim problemie spotykałam sIę z naśmiewaniem i niezrozumieniem. A na wspomnienie o aborcji w ogóle tragedia mnie spotykała.
Przestałam więc w ogóle wspominać o swoich uczuciach, a jestem osobą dość zamkniętą w sobie. Krążek poprawił sytuację i wsuwałam go z pochwą tylko czasami z powrotem do środka. Starałam się nie myśleć o ciąży i dziecku, bo zawsze kojarzyło mi się to z połogiem, który ma być ciężki (wszystko mi wypadnie) i operacją usunięcia i plastyki zaraz po połogu, jeśli wszystko będzie w miarę ok. Do tej pory nie przyzwyczaiłam się do myśli o tym dziecku. Wiem, że dla jego dobra chcę je oddać do adopcji. Nie stać nas na nie, choć mamy swój duży dom, mąż zarabia tylko 3000zł. Sama będę potrzebowała pomocy i opieki po operacji i połogu. Zawsze wszystko robiłam w domu i przy dzieciach sama. Nie stać nas na pomoc domową. Już teraz radzę sobie raczej średnio a jestem pedantką. Coraz częściej denerwuje mnie wiele rzeczy i nie chcę, by dzieci przez to cierpiały. W głębi serca jestem wściekła na myśl o nim,i obawiam się, że po porodzie mogę już nie ujarzmić tych uczuć i będą przez to cierpieć moi bliscy. Chcę choć raz zadecydować sama o sobie. Mam 31 lat. I póki co wszystkie znaczące decyzje podejmował mój mąż, choć wielokrotnie przez to cierpiałam. Dopiero rok temu zamieszkaliśmy u siebie, wcześniej mieszkaliśmy u teściów, rodziców męża, gdzie teściowa - dyktator. Z trudem to zniosłam, ale mąż mnie prosił o cierpliwość. Sporo mnie to kosztowało. Jak mam go przekonać do swojego zdania? Bo on tylko nie, bo nie i nie ma z nim rozmowy.