Cześć , opisze wam problem który bardzo mi doskwiera i jest bardzo ale to bardzo uciążliwy , chodzi tu o nadopiekuńczość ze strony rodziców i dziadków.. Mieszkam z rodzicami i dziadkami w domu jednorodzinnym razem , gdy schodzę na dół np coś zjeść czy obejrzeć babcia od razu wylatuje z pokoju 'przypadkowo' i patrzy co robię , przykładowo gdy wchodzę do kuchni aby coś zrobić do jedzenia , siada przy stole z papierosem i się na mnie patrzy , nic się nie odzywa tylko się patrzy , tak jest za każdym razem , czuje się jakbym był obserwowany i potrzebuję kontroli nawet w domu..
Ale teraz najlepsze, nadopiekuńczość rodziców.
Zacznijmy od początku , mam ponad 17 lat , jestem z lipca a dokładnie 20 , w wakacje mój czas na dworze (mieszkam jakieś 3km od miasta) był do 21 czy 22 ? dokładnie do tej godziny do której było jasno bo po ciemku nie mogę chodzić , jeszcze nigdy przez 17 lat nie wracałem po ciemku , przez co po prostu panicznie boję się ciemności.. nawet nie wiedzie jakie to jest uciążliwe.. z imprez max 11 i do domu , oczywiście przywieziony przez tatę bo no na piechotę nie ma szans , ludzie od początku się dziwili czemu tak wcześnie wracam do domu , czemu tak rzadko wychodzę na dwór , czemu 21 i do domu no ale zawsze jakiś kit wciskał że musze to i to , nie raz znajomi się pytali czy jedziemy tu i tu ale ja zawsze wciskałem kit że musze coś zrobić czy się uczyć , w sumie w weekend koledzy z klasy czy jeżdżą do Kielc autami czy jeżdżą na jakieś zloty czy jeżdżą na dyskoteki a ja siędze w domu i się ucze.. i tak co każdy weekend , zawsze gdy chce poruszyć temat wychodzenia z domu i żeby poczuć się jak prawie pełnoletnia osoba zostaje zgaszony w postaci 'jak będziesz miał swoje dzieci to zobaczymy' dla mnie to żadne wytłumaczenie bo zgaduję że każdy rodzic się martwi o dziecko jak gdzieś idzie ale bez przesady... , porównują że kiedyś to było inaczej a teraz na każdym kroku mogą mnie pobić czy zabrać do samochodu i wywieść, niestety dla nich jeżeli moi znajomi wychodzą to po 6-8 osób czy nawet więcej to wątpie żeby ktoś chciał nas pobić , gdy mówię że za niedługo będę pełnoletni to od razu podnoszą głos że to i tak nic nie zmieni.., dzisiaj spytałem czy mogę jechać na koncert do krakowa za rok , po mojej 18 ze znajomymi , jeden z moich ulubionych zespołów , tata wyśmiał mnie i spytał czy się dobrze czuje że mama pozwoli mi pojechać z kolegami samochodem do krakowa..nie rozumiem tego na prawdę , inni mają tak zajebiste życie , tyle wspomnień a ja jedynie co mam to komputer i dobre oceny , uczę się dobrze , z tym oczywiście nie ma problemu ale chce chociaż trochę poczuć ten wspaniały okres.. kiedyś mi to tak bardzo nie przeszkadzało ale teraz gdy mam ponad 17 lat nadal czuję się jak dzieciak który prawie nic nie może , dodam że mam dziewczynę i u niej siedzę do max 9 i do domu , to trochę smutne ale ludzie z mojego otoczenia czy ze szkoły czy z miasta robią o wiele wiele gorsze rzeczy , ziółko nie ziółko ,ćpuny nie ćpuny a ja jestem dobrym chłopakiem bez nałogów który tylko trochę chcę się pocieszyć życiem.. niestety przez ich nadopiekuńczość więcej cierpie niż mam korzyści , w sumie od kilku lat niestety.. zgaduję że oni tego nie widzą i że wszystko jest w porządku i że mi 'palma'bije ale niestety teraz czasy się trochę zmieniły a ja nadal czuję się jak dziecko które potrzebuje pomocy na każdym kroku..
Na prawdę nie raz próbowałem porozmawiać o tym z nimi ale zawsze kończy się tak samo , mówią że zobaczymy jak będę miał własnie dzieci i że mi do łba bije , ale koledzy czy koleżanki mają tak fajne życie a ja nic nie mam prócz dziewczyny..
Licze na waszą pomoc jak coś w tym kierunku zmienić bo ja już sobie nie daję rady.. , chce to bardzo zmienić ale oni za każdym razem robią ze mnie idiotę gdy o tym zaczynam gadać , może pójść w 3 do psychologa , ja na prawdę nie wiem co robić .. liczę na waszą pomoc ktorej bardzo ale to bardzo potrzebuje
Radek