Witam.
Zdecydowałam się napisać, gdyż mój problem przeszkadza mi w egzystencji.
Tak dużo mam do opowiedzenia, a nie wiem od czego zacząć...
Od kiedy pamiętam uważałam się za kogoś gorszego od innych. Byłam świadkiem wielu kłótni w moim domu, często widywałam ojca pijanego, czasem dochodziło też do rękoczynów, ja również byłam bita (od paru lat już nie jestem, bo może jestem na to za stara?- mam 21 lat). W podstawówce byłam dosyć niegrzecznym dzieckiem, w gimnazjum już trochę mniej, chociaż i tu miał miejsce incydent- wysłałam swoje nagie zdjęcia chłopakowi, którego kochałam, to była moja pierwsza miłość, a on pokazał je ludziom i cała szkoła się dowiedziała, ale zawsze byłam raczej lubiana, więc po jakimś czasie ludzie zapomnieli, ale ja już zawsze źle się tam czułam. Nie powiem czy miałam kłopoty z nauką, bo w sumie nigdy nie przykładałam się do tego, w każdym razie nie miałam problemów ze zdawaniem z klasy do klasy. Dostałam się do liceum, zaczęłam wtedy palić marihuanę, uciekałam z lekcji, nigdy się nie uczyłam, ale maturę jakoś zaliczyłam. Aktualnie studiuję, ale tutaj już trzeba się przykładać do nauki. Czuję, że mam ogromne problemy z pamięcią, że trudno mi się skupić. Kiedy patrzę na innych to ogarnia mnie smutek, bo im wszystko łatwo przychodzi, a ja mam problem z zapamiętaniem chociażby jednego nowego wyrazu (mimo wszystko jakoś ciągle udaje mi się zaliczać kolokwia i egzaminy). Zauważyłam, że nie potrafię poprawnie sformułować dłuższych zdań. Zapominam najprostszych wyrazów, np. żarówka, dywan, czy cokolwiek innego. Co za tym idzie boje się odzywać, wolę nic nie mówić żeby nie zrobić z siebie pośmiewiska. Zawsze siedzę cicho. Boję się nowych miejsc i nowych ludzi (szczególnie nowo poznanych kobiet, z mężczyznami nigdy nie miałam problemów, chociaż czasem są wyjątki od tej reguły). Nigdy nie przywiązywałam uwagi do takich rzeczy jak np. plan lekcji, albo kiedy mam klasówkę, zawsze w moim życiu był ktoś, kto "opiekował się" mną i pamiętał o wszystkim za mnie. Teraz też tak jest.
Codziennie myślę o tym, jaka jestem głupia, że mam słabą pamięć, że nic nie znaczę, zauważyłam, że ludzie zaczęli mnie irytować (szczególnie Ci którzy wydają się być bardzo pewnymi siebie), od pewnego czasu zauważyłam też, że nie obchodzi ludzi (tych z mojej uczelni) co mówię, kolokwialnie mówiąc- olewają mnie. Kiedy wracamy z uczelni ja zawszę idę z tyłu i się nie odzywam. Ostatnio powiedziałam mamie, że mam problem i chcę iść do psychologa to wyśmiała mnie i powiedziała, że ja nie mam żadnego problemu. Mój chłopak (studiuje medycynę, więc chyba wie co mówi) twierdzi, że jestem inteligentna, mądra i piękna, aczkolwiek brak mi wiary w siebie. Ja uważam się za brzydką, głupią, mało inteligentną, nudną i stwierdzam, że nigdy nic w życiu nie osiągnę. Mogłabym jeszcze długo pisać o moim problemie, który ciągnie się za mną już od dawna. Co mi jest? Potrzebuję psychiatry? Czuję, że jest ze mną coraz gorzej. PROSZĘ O POMOC.
xyz