Witam,
od 6 dni leżę w szpitalu i żaden lekarz nie jest w stanie mi powiedzieć co mi jest. Codziennie jest ktoś inny na dyżurze, nikt nie wie co jest przyczyną moich problemów. Gdy pytam to za każdym razem słysze olewające 'trzeba być cierpliwym'. Czy to normalne, że mając gorączkę od tygodnia, leżę w szpitalu i nikt nic nie wie? Ile trzeba czekać na diagnozę? Co zrobić w sytuacji, gdy personel szpitala ma mnie gdzieś, jedynie podają rano i wieczorem antybiotyk na gorączkę, który średnio działa bo gorączkę mam cały czas (ok 37,5', wcześniej miałem ok 39').
Mam dość marnowania leżenia bezcelowego i ogólnego braku informacji. Nie jestem więźniem szpitala, może nie wiedzą nawet jak mnie leczyć?
Co mam zrobić w tej sytuacji?