Witam! Od ponad roku zmagam się z róznymi dolegliwościami (ciągły kaszel, zapalenia oskrzeli, katar). Dopiero po pobycie w szpitalu do którego skierowała mnie moja pulmonolog wyszło w RTG, że mam zajętą prawą zatokę szczękową przez bakterie. Natomiast w posiewie plwociny namnożył się szczep szpitalny gronkowca złocistego którym prawdopodobnie zaraziłem się 2 lata temu podczas zabiegu chirurgicznego (zaraz po zabiegu gronkowiec pojawił się w ranie i podejrzewam, że nie został doleczony do końca). Niestety jest on odporny na leczenie antybiotykami. W przeciągu może 3 miesięcy brałem 5 albo 6 różnych antybiotyków. Po jednym z nich poczułem poprawę (nos odetkany, mniejszy kaszel) niestety tydzień po skończonym leczeniu problem powrócił. Lekarze rozkładają ręcę tak jakby nie dało się już nic zrobić. I może dałbym sobie spokój gdyby nie fakt że dziennie zużywam 3-4 paczki chusteczek higienicznych a katar jest konsystencji budyniu. Jak bumerang wraca też do mnie angina, zapalenia oskrzeli. Na bronchoskopii na prawym płucu znalazło się nawet małe zwłóknienie spowodowane stanem zapalnym.
Moje pytanie brzmi czy w ogóle da się pokonać to cholerstwo? Może są jakieś specjalne metody leczenia? Szczerze powiedziawszy mam dość antybiotyków. Czuję się po nich wyczerpany, na nic nie mam siły. A efektu nie przynosi to żadnego. Lekarz wspomniał coś o autoszczepionce ale to podobno jeden wielki eksperyment i nie do końca można przewidzieć co się stanie po takiej kuracji.