Mam osiemnaście lat, od września ubiegłego roku leczę się na drożdżycę języka. Na początku zwlekałam strasznie z wizytą u lekarza, twierdziłam, ze ten bialo-zielony nalot (który w pewnym momencie przerodził się w czarny) nie jest jakąś poważną chorobą. W koncu wybrałam się do lekarza rodzinnego, który postawił diagnozę. Zaczęłam brać flumycon ( 1xdziennie, dawka-100mg). Brałam to trzy tygodnie, niewiele pomogło, jednak lekarz stwierdził, że doleczymy to maściami. Niestety, i one nie pomagały, znowu wróciłam do flumyconu, znowu 3 tygodnie, po jednej tabletce dziennie. Pierwszy,drugi tydzień - 100mg, trzeci -200mg. Po dwumiesięcznej, rozpaczliwej walce z tą chorobą zgłosiłam się do laryngologa w większym mieście. Próbowałam naprawdę wszystkiego. Na początku leczył mnie maściami, później orungalem przez 3 tygodnie po 100mg dziennie i maściami. Już zeszło, lecz po dwóch dniach wróciło, pewnie ze względu na niedoleczenie. Po orungalu próbowaliśmy jakieś starej receptury (kwas+alkohol). Owszem, troche zeszlo, ale niedużo. Poza tym zaczęło tak wysuszać śluzówkę gardła, że po jakimś czasie nie mogłam normalnie mówić. Teraz jestem ponownie na orungalu już od 12 dni(+multum maści) i widzę, że to nie ma przyszłości. Trochę zeszło, aczkolwiek mimo przyjmowania leku znowu się nagromadza. Smarowałam już Daktarinem, różnymi antybiotykami, żelami przyspieszającymi gojenie ran, przyjmuję cynk w tabletkach i jestem załamana. Boli mnie tylko coraz bardziej żołądek, a nic nie pomaga. Proszę o wszelkie rady, numery do lekarzy, którzy mogliby pomóc. Pojadę wszędzie, tylko chcę się wyleczyć.