Witam serdecznie,
mam następującą wątpliwość: mam 6-miesięczne dziecko karmione piersią, u którego w ubiegłym tygodniu alergolog stwierdził na podstawie testów "ewidentną, silną alergię na mleko krowie". W skali 1-4 pani doktor określiła stopień nasilenia alergii na 3+. Na moje pytanie, czy w związku z tym ja ze swojej diety muszę całkowicie wyeliminować nabiał usłyszałam: "Absolutnie! Wręcz przeciwnie. Mleko i sery żółte - tak, ale jogurty i biały ser proszę jeść w każdej ilości. Przecież to co pani zjada jest przetwarzane w organizmie i to, co produkuje dla dziecka gruczoł mleczny niewiele ma wspólnego z tym, co pani zjadła."
Odpowiedź - nie ukrywam - bardzo mnie zdziwiła, ale nad tematem zaczęłam się zastanawiać dopiero w domu. Rzeczywiście położna środowiskowa coś wspominała, że karmiąc noworodka lepiej nie przesadzać z mlekiem, a wymienić je na przetwory typu jogurt, kefir, maślanka. Zachodzę w głowę dlaczego. Co takiego jest w czystym mleku, czego nie ma w jogurcie i białym serze? Czy chodzi o sposób przetworzenia mleka w produkcji (fermentacja, ukwaszanie)? Oczywiście wariant pani doktor wydał mi się bardzo optymistyczny, ale dzisiaj zauważyłam, że dziecko reaguje wysypką również na twaróg.
We wszystkich dostępnych mi źródłach przy alergii na mleko krowie jest mowa o diecie całkowicie eliminującej białka mleka z diety matki (również serwatki, podpuszczki, kazeinę itp.). Zastanawia mnie czy jest taka możliwość, żeby dziecko "pozwoliło" mi na jedzenie czegokolwiek z nabiału i czy mogę bezkarnie, bez uszczerbku na zdrowiu mojego dziecka wypróbowywać wszystkie produkty mleczne, jakie przyjdą mi do głowy w poszukiwaniu takich, które nie wywołują reakcji alergicznej.
Z góry ogromnie dziękuję za wyjaśnienie sprawy.