Mam 41 lat. Od dłuższego czasu zauważyłam, że moje życie dzieli się na dwie części. Po miesiączce i przed miesiączką. W pierwszej części cyklu jestem radosna, szczęśliwa, otwarta. Im bliżej miesiączki tym mój nastrój jest gorszy a nawet depresyjny. Różnica jest naprawdę istotna i zdecydowanie przekracza granice zwyczajnego 'poddenerwowania" przed okresem. Coraz trudniej jest mi z tym żyć. W 2013 r. przez cztery miesiące miałam spiralę Meridę i to był koszmar. Bardzo, bardzo źle znosiłam Meridę psychicznie: miałam poczucie izolacji, stany depresyjne. Fizycznie doskonale. Na początku nie łączyłam mojej złej kondycji z Meridą ale to było bardzo dziwnie bo nie miałam żadnych powodów, żeby się tak źle czuć. Lekarze powiedzieli że nie ma sensu robić badań hormonalnych bo i tak hormony są sztucznie kontrolowane. Więc zdecydowałam, że wyjmę spiralę i zobaczę czy będzie lepiej. I zdecydowanie było. Wyczytałam w jakimś artykule, że są osoby, które bardzo źle reagują na progesteron (mam nadzieję, że nie pomyliłam z estrogenem, nie pamiętam tez fachowej nazwy tej nietolerancji). Próbowałam rozmawiać z ginekologiem, z endokrynologiem (zajmuje się tylko tarczycą) ale oni zajmują się zdrowiem fizycznym - ja jestem zdrowa. Moje problemy wywołują zakłopotanie. Nie wiem do kogo mogę się zwrócić - będę wdzięczna za odpowiedź na pytanie jaki specjalista zajmuje się tego typu problemami ?