Napisal
weteran dny
Urathone, wg mnie, w ogóle nie stosować - w składzie ma kolchicynę więc jeśli długo się stosuje to choć coś tam początkowo pomoże to jednak po czasie coraz mniej a dodatkowo organizm uodporni się więc w razie ataku dny kolchicyna nie odniesie pożądanych skutków. Zamiast Milluritu lepiej zastosować nowy lek Adenuric przez 6 miesięcy
(początkowo z kolchicyną i koniecznie NIE w czasie ataku). Zawsze brać ziółka - podagrycznik, pokrzywę, liść brzozy i inne tu wymieniane ale przede wszystkim podagrycznik - dla mnie te zioła to jakby herbata.
Ważny jest ruch ale nie intensywny bo silny wysiłek, uderzenie, choroba powoduje atak dny. Nawet jeśli leżysz ruszaj nogami. Kryształki mogą prowadzić do kalectwa więc ruch odbudowuje maź w stawach, dobra też jest galaretka z nóżek, czy skóra. Trzeba też wybadać u siebie po jakim pokarmie dostajesz ataku (ja np. po zjedzeniu pieczonego kurczaka). Uważam, że ilość kwasu moczowego w surowicy nie jest istotna - mam aparat do mierzenia i np. w czasie ataku mam niski poziom kwasu a normalnie wysoki w granicach 12-15 jednostek a norma to 6-7. Podobnie jest z cholesterolem - zawsze miałem wysoki (podobnie matka, dożyła 82 lat) i jeśli go zwalczałem to organizm i tak starał się doprowadzić do swego stanu. Kiedyś ataki miałem często, spuchnięte stawy, niemożność chodzenia. Teraz miewam ataki ale rzadko (raz w roku przy jesiennym przeziębieniu) a gdy się zanosi stosuję dawki uderzeniowe kolchicyny i zapobiegawczo co dwa lata Adenuric. Zasadniczo jem wszystko, także śledzie, golonki, mięso prawie codziennie, wędliny (choć te okopcone źle mi robią) i dużo jeżdżę na rowerze oraz dodaję do kąpieli w wannie borowinę w płynie i sól - do nabycia w Kołobrzegu. Piwo piję prawie codziennie (kiedyś nie lubiłem a teraz z alkoholi w zasadzie tylko to).
Dna to choroba indywidualna, trzeba samemu szukać recept i dostosować do swojego organizmu, z przyrodą nie wygrasz. Żadne tam diety, witaminy C, głodzenie się (zresztą wywołują dnę).