Od kilku miesięcy obserwuję u siebie duży spadek nastroju. Początkowo sądziłam, że to tylko stres i przepracowanie, bo wzięłam na siebie zbyt dużo, być może faktycznie tak jest, ale jednak jestem zaniepokojona tym, że trwa to tak długo (ponad dwa miesiące) i zaczyna rzutować na moje życie.

Zawsze byłam osobą odpowiedzialną i dobrze zorganizowaną, można było na mnie polegać, wywiązywałam się ze swoich obowiązków, pilnowałam także, by inni robili to, co do nich należy. W pewnym momencie poczułam się przeciążona - miałam trochę zawodowych problemów, przestałam sobie radzić ze wszystkim, zapominałam o kolejnych sprawach, brakowało mi motywacji. I to trwa do dzisiaj. Jestem zmęczona i zniechęcona, po raz pierwszy zdarza się, że to mnie trzeba pilnować, bym czegoś nie zawaliła i wykonała wszystko na czas. Pracuję mało efektywnie, nie mam na nic ochoty. To co robię, robię tylko z obowiązku, zmuszam się nawet do tych rzeczy, które niedawno lubiłam. Do tego w ostatnim tygodniu dołączyły problemy ze snem. Nadal prowadzę dość aktywne życie, chętnie wychodzę z domu i spotykam się z przyjaciółmi, problemy w pracy nie są jak na razie bardzo duże, ale stają się zauważalne.

Dzisiaj przyjaciółka, z którą także współpracuję i na którą spadają zwykle rzeczy, których ja nie zrobię, zasugerowała, że to mogą być objawy depresji.

Czy jest to możliwe? Co może być tego przyczyną? Oprócz wspomnianego przepracowania w moim życiu nie zdarzyło się ostatnio nic, co tłumaczyłoby aż taki problem.

Będę bardzo wdzięczna za wszelkie podpowiedzi.

Deedee