Mam problem który trwa już 3 lata. Wszystko zaczęło się od śmierci taty, mojego najlepszego przyjaciela. Zaczęłam bać się chodzić do szkoły. Od pogrzebu chodziłam w kratkę, ponieważ mi na to pozwalano i tak coraz mniej aż przestałam.Mam nauczanie indywidualne i panicznie boje się wrócić do szkoły, co najwyżej jak się zmuszę chodzę w kratkę. Nie wychodzę z domu, choć chciałabym, boje się, po prostu nie mogę, oczywiście wychodzę raz w tygodniu na terapie lub do sklepu. Ale najgorsze jest to że nie mogę chodzić luźno ubrana przy innych, nosze dresy i workowate bluzki nawet w upalne dni. Męczę się niesamowicie, chciała bym wyjść pobiegać, ale to jest takie kółko zamknięte
źle się czuje ---->masakruje se twarz, wyciskając pryszcze i zdrapując strupy -------> nie mogę wyjść z domu -----> lenie się-----> moje ciało staje się ciężkie i obwisłe--------> nie chce na siebie patrzeć, przez co nie mogę ściągnąć ubrań i z trudem przychodzi mi mycie się-------> przez te czynniki czuje się nieszczęśliwa... Próbowałam wielokrotnie coś zmienić, ale doszłam do takiego etapu że każde rozwiązanie wydaje mi się złe: Żeby lepiej się poczuć pójdź pobiegać
, ale nie możesz pobiegać bo boisz spotkać się z ludźmi z klubu (chodziłam do klubu lekkoatletycznego).------> To poćwicz w domu, ale ściany są ciękię mama mnie usłyszy i pomyśli że teraz już będzie dobrze i będę ćwiczyć do śmierci---->idź do ogródka, ale sąsiedzi mogą mnie zobaczyć przez okna. itd, itp.
Właśnie to taki luźny przykład mojego myślenia, a kończy się tym że nie mogę wstać z łóżka. Mam też problem z terapią, ponieważ pani psycholog daje mi zadania których nie umiem wykonać i przez to boje się chodzić na zajęcia. Kiedyś byłam normalna, ćwiczyłam gzie chciałam, wychodziłam z domu, miałam przyjaciół i chodziłam luźno ubrana.