Witam,*
Od dluzszego czasu mam problemy partnerem. Cierpi on na zupelnie niezrozumiane przeze mnie napady gniewu. Objawia sie to tym, ze wyzywa sie na mnie, szuka powodow do klotni, atakuje mnie o najmniejsze szczegoly, zle sie do mnie odzywa, itd. Nasila sie to szczegolnie w stanie zmeczenia. Gdy jest zmeczony, jest to dla mnie wrecz nie do wytrzymania. Mamy aktualnie malutkie, poltoraroczne dziecko, wiec jest jeszcze gorzej, poniewaz obydwoje jestesmy zmeczeni. Obydwoje mamy w miare rowny podzial obowiazkow przy dziecku, oraz obydwoje pracujemy. Dom prowadze glownie ja. Moj partner wpada w zly humor zazwyczaj wieczorami, atakuje mnie wtedy ze scierka lezy nie tam gdzie trzeba ( a 5 min wczesniej zostawil np mokry recznik na lozku albo rozrzucil swoje ubrania ma podloge) . *Sa to pretensje o glupoty, ale natezenie jego gniewu jest nieadekwatne do sytuacji. Probowalam na rozne sposoby zaradzic tej sytuacji, rozmowa, uswiadomieniem, prosbami, jak rowniez i gniewem- zadna z nich byla skuteczna. Dopiero gdy ja bardzo sie zdenerwuje, to wtedy mnie przeprasza i mowi, ze bardzo mnie kocha " . Jest to tak czeste i powtarzalne zachowanie, ze slowo "kocham Cie" stracilo dla mnie smak.*. I tak w kolko, 1/2 razy na tydzien.*Nigdy nie moze byc za spokojnie. Tak jakbysmy nie mogli zyc normalnie i w harmonii, gdy przez kilka dni jest dobrze, wtedy spodziewam sie tych atakow i faktycznie.......Wymaga ode mnie perfekcji, sam nie bedac perfekcyjny, przeciez perfekcja nie istnieje. *Nie rozumiem tego zachowania, za kazdym razem gdy to nastepuje i zle sie do mnie odzywa, jest mi bardzo przykro. Wrecz, gdy bardzo mnie sprowokuje, to sama zaczynam sie zle do niego odnosic w tym momencie, a potem jest mi z tym zle, ale czasami i mi nerwy puszczaja. Sama nigdy nie inicjuje takich sytuacji. Gdy mam zly dzien, zazwyczaj izoluje sie i przeczekuje i mi przechodzi. On wrecz mnie szuka, aby mnie o cos zaatakowac i zgnebic.**Nie pomagaja rozmowy, jest dobrze przez 3 dni, a potem wszystko wraca "do normy". *Zachowuje sie tak tylko w stosunku do mnie, ludzie z zewnatrz ( w tym z pracy) postrzegaja go jako czlowieka bardzo milego i stabilnego.*W pracy nie ma zadnych problemow. Prywatnie zauwazam u niego czesto brak empatii. Za kazdym razem gdy chce o tym porozmawiac, odbija pileczke i kontratakuje, wynajdujac u mnie wady. Wydaje mi sie, ze nie jest to normalne. Gdy dostaje tych atakow wscieklosci, wydaje sie byc zupelnie kims zupelnie obcym. Tymi ciaglymi atakami o wszystko wpedzil mnie w niskie poczucie wlasnej wartosci, poniewaz dawniej wydawalo mi sie ze to ja faktycznie robie niewystarczajaco duzo, ze za malo sie staram, ale to nieprawda. Robie wiecej niz on, a to wciaz jakby za malo. Prosze o pomoc, co to moze byc????? Nie przejawia objawow depresji.**Jak sobie z tym*poradzic??? Chcialabym utrzymac nasza rodzine w calosci.
Dziekuje bardzo,
Magdalena