Dzień dobry.

Od lat zmagam się z ADHD - nigdy jednak nie wiedziałem, że problem leży po tej stronie, wmawiano mi po prostu, że jestem słaby, nie umiem się skupić bo za dużo gram na komputerze czy "nie dorosłym". Pomijając symptomy, które ewidentnie wskazują na zaburzenia bardzo zbliżone do tych występujących u ludzi z ADHD, rodzice wciąż uważają, że znajduję sobie wymówkę a w rzeczywistości jestem 100% zdrowy (wcześniej w domu była sytuacja, gdzie nikt nie wierzył w moją alergie pokarmową, ale po diagnozie okazało się, że faktycznie tak ową mam). Skończyłem 18 lat więc postanowiłem zapisać się do lekarza domowego, u którego dowiedziałem się, że "faktycznie mogę mieć adhd, dlatego powinienem skonsultować się z psychologiem". Najbliżej miałem do świetnego psychologa szkolnego, gdzie po dłuższej rozmowie zostałem zapisany na wizytę u psychiatry - i tu pojawia się problem, bo kiedy powiedziałem o tym rodzicą, potraktowali tą informacje jakby mieli stracić dziecko. Zostało mi powiedziane, że adhd często myli się ze schizofrenią czy depresją i jeśli będę miał takie coś na papiersch, to nikt nie przyjmie mnie do żadnej firmy, oraz, że jeśli będę korzystał z leków to moja psychika zostanie doszczętnie zniszczona i będę płakał nad straconą przyszłością.
I tu pojawia się pytanie, faktycznie diagnoza może się nie powieść? Pracodawcy nie zatrudniają ludzi "innych"? Jestem na kierunku informatycznym i zależy mi na dobrej pracy w przyszłości, ale obecnie mam duże problemy z samym sobą, w szczególności jeśli chodzi o naukę i relacje z rówieśnikami, z jednej strony psycholog mówi, że warto dać sobie pomóc, a z drugiej strony rodzice krzyczą, że zepsuje sobie przez to życie. Co robić?