Witam!
Od jakiegoś czasu mam nasilający się problem. Przybliżę go w paru zdaniach:
Gdy wychodzę z domu sprawdzam nie raz, ale dosłownie 3-5 razy czy wyłączyłam komputer i czy klucze od domu są na miejscu. Po takim sprawdzeniu często dzwonię np. do mamy czy taty i mówię, żeby zobaczyła/zobaczył, czy wyłączyłam komputer i czy klucze są na miejscu. Potrafię wrócić się z klatki schodowej. Dodatkowo wizjer od domu musi być zawsze zasłonięty. Nóż w kuchni nie może być skierowany w stronę drzwi. Koło okna musi coś stać w razie gdybym w nocy lunatykowała i chciała wyskoczyć przez okno. Jak powiem coś, np. ,,No toć od tego nie umrzesz'' to muszę to odpukać i wypluć. Obsesyjnie sprawdzam czy pokrywa od akwarium jest prosto. Potrafię w nocy 4-6 razy sprawdzić czy dobrze nastawiłam budzik na rano. Dodatkowo jestem obsesyjnie zazdrosna o chłopaka. Gdy jest z kolegami ja nie mogę usiedzieć na miejscu, co chwilę do niego dzwonię. Wyobrażam sobie niewiadomo co. Moja koleżanka jest dziewczyną jego najlepszego kolegi, więc siłą rzeczy czasem spotkają się na kilka minut nawet przypadkiem. Ostatnio jak spotkał się z nimi na 5 minut coś im przekazać ja dostawałam szału i nie przestawałam dzwonić. Dodatkowo jak mamy się spotkać to co chwilę dopytuję się go czy na pewno się spotkamy. Potrafię się tak spytać z 20 razy jak nie więcej. On się strasznie denerwuje wtedy. Dodatkowo mogę do niego dzwonić non stop. Czasem ma nawet 30 nieodebranych połączeń. W dodatku czasem potrafię sama uderzyć się pięścią w głowę czy z nerwów ugryźć mocno w rękę. Jeszcze jedna upierdliwa rzecz to taka, że jak np. widzę coś dziwnego w autobusie albo przypomina mi się coś dziwnego, głupiego z dzieciństwa, czy z kiedyś to nie spocznę dopóki nie powiem o tym chłopakowi. Będzie mnie dręczyć myśl o tym dopóki mu tego nie opowiem. Czy ja jestem chora? Ma ktoś podobnie?