Witam serdecznie,
mam 20 lat, jestem kobietą.
Zawsze byłam osobą raczej spokojną, jestem typem domatorki. Ostatnio jednak wychodzę z domu tylko w sytuacji, kiedy jest to naprawdę konieczne, bywają nawet dni, kiedy odczuwam stres i niepokój, niemal fizyczny ból, kiedy muszę wyjść z domu. Denerwują mnie spojrzenia ludzi, chciałabym, aby ulice były puste, aby nikt nie musiał na mnie patrzeć. Często drażni mnie światło.Oczywiście nie zawsze jest tak, czasami moje wyjścia z domu są jedynie owiane atmosferą pewnego dyskomfortu, ale jak wyżej wspomniałam-nie pamiętam już takiego swobodnego wyjścia, np na spacer, dla własnej przyjemności. Dodam, że mam bardzo niską samoocenę i brak poczucia własnej wartości, bardzo rzadko czuję się atrakcyjnie, choć paradoksalnie nigdy nie narzekałam na brak zainteresowania ze strony mężczyzn, więc raczej siedzi to w mojej głowie. Moja niska samoocena pogłębia się coraz bardziej, odkąd nie mogę znaleźć pracy, tj od jakichś 8 miesięcy. Czasami czuję potrzebę bliskości, poznania kogoś, ale naraz nachodzą mnie myśli, że jestem osobą nudną i nieatrakcyjną, że i tak nic mi się nie uda. Podobnie z pracą, wydaje mi się, że niczego już nie znajdę, jestem tylko ciężarem dla rodziców, że zaczną się mnie wstydzić, że mają taką niezaradną córkę.
Ponad to, często kreuję sobie we własnych wyobrażeniach inny świat, wyobrażam sobie, że jestem kimś innym, że żyję lepszym życiem, czasami kreuję sobie taki świat kilka dni, po czym jest kilka dni przerwy, zajmuję swoje myśli rzeczami bardziej doczesnymi, związanymi ze studiami i ponownie nachodzą mnie różne myśli, czasami spisuję coś na kartkach, wiem, że to idiotyczne, tłumaczę to tym, że nie pracuję, mam sporo wolnego czasu i stąd te myśli.
Dodam, że kilka lat temu(jakieś 7-8) cierpiałam na natręctwa myślowe, które jednak ustąpiły, mimo, że nie konsultowałam się z psychologiem czy też psychiatrą. Głównie było to liczenie, strach przed tym, że mogłabym skrzywdzić najbliższych. W tym samym czasie, 'słyszałam' też jakby męski, ironiczny głos przed snem, wydawało mi się, że byłam opętana. Trochę wcześniej wydawało mi się, że rodzice zainstalowali w domu kamery, ale to pewnie był efekt dziecięcej wyobraźni :-) Do dnia dzisiejszego natręctwa ani głosy nie powróciły, jedynie kilka miesięcy temu, ale w małym natężeniu, uporałam się.
PS. W 'Teście depresji Becka' uzyskałam wynik 30pkt, ale nie sądzę, abym mogła mieć depresję.
Dziękuję za poświęcony czas i proszę o opinię, czy moje zachowanie mieści się w granicach normy? Czy powinnam się niepokoić?
Pozdrawiam,
Aleksandra.