Dzień dobry.
Nie wiem od czego mam zacząć ponieważ trochę się tego uzbierało, zastanawiam się nad wizytą u psychiatry ale najpierw chciałabym się upewnić czy jest faktycznie mi jest potrzebny a może tylko terapia małżeńska. Zaczęło się po macierzyńskim siedziałam w domu bez pracy zajmując i opiekując się dzieckiem. Mojego męża strasznie to drażniło mówił że siedzę w domu i nic nie robię tylko pierdzę w podłogę tak to ujął Zaczęły się drobne sprzeczki wiecznie mało pieniędzy. Szukałam pracy na siłę z myślą że gdy ją znajdę w końcu będzie jak dawniej.Dzięki znajomej znalazłam na nocki 6-5 godzin 6 dni wynagrodzenie jest też zadowalające co za radość super praca nie trzeba wydawać na dojazd ani na żłobek a później na przedszkole. Co z tego jak chwilę było dobrze a teraz są takie momenty że płakać się chce. Po nocnej pracy trzeba odespać a przy dziecku wiadomo jak to jest więc korzystam z każdej chwili na drzemkę. Ty tylko śpisz gdybyś mogła to wcale nie wychodziłabyś z łóżka.Ciągłe pretensje jak coś zrobię to źle wmawianie mi rzeczy których nie było np.przyszłam z pracy pieszo a mąż twierdzi że ktoś mnie podrzucił do momentu aż sam się nie przekona że mówię prawdę. Gdy mówię mu prawdę on twierdzi że kłamię a gdy faktycznie skłamię by nie było kłótni wierzy. Po porodzie byłam gruba tekst zrób coś z sobą bo okropnie wyglądasz taka otyła,schudłam to to teraz w kłótni wygarnie mi że jestem flak zero kobiecości patyk z obwisłymi workami. Głupia tępa idiotka którą na każdym kroku można wyrolować. Kiedyś nie był taki nawet by ręki na mnie nie podniósł a teraz czasem zdarzy mu się walnąć w rękę czy nogę rzucić czymś we mnie jak się zdenerwuje. Mimo tych wszystkich upokorzeń i wyzwisk ja nie gniewam się na niego zbyt długo do momentu gdy zacznie normalnie rozmawiać. Inna kobieta spakowała by się i odeszła. Ja natomiast szybko wybaczam mimo że serce boli nie potrafię się złościć i mścić. Od tego całego zachowania zauważyłam że nie jestem tą samą osobą co kiedyś odważną pyskatą na wszystko miałam odpowiedź pełną energii cwaną. Teraz boję się cokolwiek odpyskować co każą zrobić zrobię wiem o tym że mnie wykorzystują bo równie dobrze mogli by zrobić to sami ale po co jak taka głupia i naiwna JA mogę zrobić. Boję się nawet telefon odebrać gdy dzwoni nieznajomy numer a jak ktoś ze znajomych to cała wypłoszona jestem. W głębi czuję się strasznie samotna brakuje mi czułości miłości i dobrego słowa. Czasem przechodzi mi przez myśl że może faktycznie jestem chora psychicznie bo zaczęłam wierzyć w głupotę i beznadziejność którą maż mi wypomina w kłótniach.