Witam, wczoraj pojawił się u mnie ból w prawej dolnej części brzucha/boku. Pomyślałam, że to może być wyrostek robaczkowy, ale nie byłam pewna. Ból nie był jakiś wielki, na początku nasilał się przy wstawaniu, ale później już nie, w ogóle się nie zmieniał przy chodzeniu, schylaniu czy podnoszeniu którejś nogi do góry. Nie miałam też gorączki, nudności, wymiotów, zaparć (tzn. miałam wcześniej, ale akurat tego dnia rano "załatwiłam potrzebę" - problem z zaparciami mam już od jakiegoś czasu), w sumie poza tym bólem czułam się dobrze, w nocy nie miałam żadnych problemów ze snem.
Gdy wstałam dzisiaj rano, na początku ból był taki sam, ale z czasem jest coraz lżejszy, w sumie nie jest to żadne kłucie, tylko... Taki lekki ucisk, dyskomfort? Nie wiem, jak to określić. Tak samo jak wczoraj, nie nasila się przy żadnych ruchach, nie mam także żadnych innych objawów.
Dodam, że przedwczoraj wieczorem (dzień przed tym, gdy ból się pojawił) wróciłam z wakacji (zmiana klimatu), a także pewną część drogi powrotnej spędziłam ze zgiętym właśnie tym bokiem, czy to może być od tego? Albo od czegoś, co zjadłam? Lub od nawracających zaparć?
Niby chodzi o prawy bok, więc teoretycznie mógłby to być wyrostek, ale nie mam żadnych innych objawów, ból staje się coraz słabszy, a nie silniejszy.