Witam. Mój mąż miał dwa napady padaczkowe w odstępie 2 godzin. Dodam, że nigdy wcześniej taka sytuacja nie miała miejsca (ma 32 lata), a cały tydzień przed zdarzeniem nie był sprzyjający dobremu samopoczuciu (stres, zmęczenie, mała ilośc snu, w przeddzień napadu duża ilośc alkoholu - wódki). Generalnie wzmożony stres i zmęczenie towarzyszyły mu przez około 2 miesiące przed zdarzeniem, a jednocześnie na co dzień nie nadużywa alkoholu (czasem po wypiciu alkoholu dostawał jakiejś reakcji alergicznej typu zaczerwienione plamy na plecach, zaczerwieniona twarz, ciśnienie). W szpitalu po wywiadzie i wykonaniu badań lekarze zdiagnozowali epilepsję - wyniki badań: EEG zrobione po napadach: zapis nieprawidłowy, zmiany napadowe, uogólnione i zlokalizowane; MR głowy: sygnał istoty białej i szarej prawidłowy, pozostałe prawidłowe. Patologicznego wzmocnienia po dożylnym podaniu kontrastu nie stwierdzono. śluzówka zatoki szczękowej prawej pogrubiała - przewlekłe zmiany zapalne; OB: 6; TK głowy/jednofazowe/ - bez mian. Lekarze po postawieniu diagnozy włączyli lek Depakine Chrono 300 dwa razy po 1 tabl. dziennie. Po odstępie 1,5 miesiąca wykonalismy ponownie badanie EEG: zapis nieprawidłowy z rejestrowaniem fal ostrych, zespołów "iglica-fala wolna" z okresowym narastaniem zmian. Dodatkowo zauważyłam, że mąż nocą ma nierzadkie tiki nerwowe (skurcze palców rak, czasem ramion). Czy w takim przypadku uzasadniona była diagnoza padaczki (czytałam, że stwierdza się ją jeśli napady wystąpiły w odstępie 24-godzinnym)?? Czy w tym przypadku mąż powinien brac leki? Czy może lek należałoby stopniowo odstawic? Proszę o odpowiedź.