Witam,
postanowiłem poszukać pomocy gdyż już nie mam siły na to co wyrabia mój organizm. Od dawna, nawet nie potrafię powiedzieć kiedy to się zaczęło, odczuwam ogromy stres związany z tak zwanym oddaniem stolca (przepraszam za słownictwo, ale chce używać łatwych słów aby dokładniej opisać o co mi chodzi).
Dokładniej chodzi mi o to że w sytuacjach stresowych, a nawet nie stresowych tylko takich w których jest niemożliwe skorzystanie z toalety cały czas odczuwam presje skorzystania. Kurcze, chodzi o to że na przykład kiedy chce gdzieś pojechać, a wiem że nie będę mógł wyjść do WC od razy chce mi się.
Podróż gdzieś autobusem, wyjazd ze znajomymi autem (ten problem jest wstydliwy, po prostu głupio mi prosić aby ktoś się zatrzymał bo co 10 minut muszę do WC), wykład na uczelni, msza w kościele czy kolacja u rodziny. Każda z tych sytuacji wywołuje u mnie taki stres że nie potrafię opanować swojego organizmu, od razu coś mi się tam w brzuchu dzieje i muszę do toalety. Ale oprócz tego nie odczuwam żadnych innych objawów stresu, jak drżenie rąk czy szybsze bicie serca. Zdarzało mi się nie iść na uczelnie ze strachu że nie będę w stanie wysiedzieć, zdarzało mi się wysiadać z autobusów w sytuacjach gdzie już nie mogłem wytrzymać dalszej jazdy. Ostatnio nawet 15 minutowa podróż do pracy MZK jest dla mnie barierą nie do przejścia, wystarczy że wyjdę z domu i w połowie drogi na przystanek odczuwam przymus skorzystania z toalety. Tak jakby sama myśl o "kupie" tak napędza moje jelita że wymusza na mnie skorzystanie.
Zaczynam bać się wychodzić z domu;/ Ostatnio dwie minuty po wejściu do autobusu musiałem wysiadać i szukać miejsca do skorzystania z toalety.
Wystarczy że mam jakiś taki względny komfort psychiczny że jest WC, że w każdej chwili spokojnie mogę iść daje mi takie poczucie że mogę nie korzystać godzinami. Droga do pracy to koszmar, boje się każdego wieczoru rana, ale jak już dostanę się na miejsce to przez 12h nie muszę iść do WC.
W kościele nie mogę wytrzymać godziny, zaraz odczuwam parcie stolca i muszę wychodzić w trakcie bo nie jestem w stanie wytrzymać.
Czy ktoś ma coś podobnego? Są na to jakieś sposoby? Rozumiem że jest to bardziej psychiczny niż fizyczny, potrafię nawet nie jeść od 2 dni przez podróżą a mój organizm i tak zawsze znajdzie coś do wydalenia;/
Zdecydowałem się zapytać ponieważ zaczynam odczuwać skutki tego czegoś na mojej psychice, czuję się coraz słabszy, coraz mniej mam ochoty na wyjścia z domu, nie wiem jak wygląda depresja, ale wydaje mi się że podążam w dobrym kierunku by ją załapać.
Proszę o pomoc,
Pozdrawiam