Jestem po pierwszym roku studiów ekonomicznych. W sumie przeszłam je bezstresowo, pierwszy semestr zdałam bez poprawek, a w drugim miałam jedną poprawkę, też nie całkiem ze swojej winy.
Mam wakacje do końca września. W sobotę wyjeżdżam nad morze.
Ale od początku tygodnia jestem zdenerwowana. To przyszło samo z siebie. Co dokładnie?
Boję się, strasznie się boję, że nie dam sobie rady na drugim roku, nie pozaliczam, będę miała poprawki, warunki, nie dostanę się na wymarzoną specjalizację i studia magisterskie. Mam tzw. ryk na końcu nosa, trzęsą mi się ręce, mam lęki, napady paniki. Potrafię przez chwilę o tym nie myśleć, a potem nagle nachodzą mnie myśli " a jak nie dam rady"? "a jak nie zdam licencjata"?
Mój chłopak bardzo mnie wspiera, uważa, że na pewno świetnie sobie poradzę, że tylko stwarzam 'wymyślone problemy', które tak na prawdę nic dobrego nie dają. A do tego głowę zamącam sobie opiniami o przedmiotach, jedne mówią "przedmiot łatwy" , inni mówią "średni", a jeszcze inni "bardzo trudny". Dla przykładu, jedni mówią, że mikroekonomia jest prosta, inni, że to najtrudniejszy przedmiot. Tak samo z ekonometrią. Jestem przez to zestresowana.
Moja mama mówi, że jeśli nie poradzę sobie na drugim roku, to mogę się przenieść na jakąś inną, mniej wymagającą uczelnię, że na pewno ich nie zwiodę. Poza tym ładnie sobie poradziłam na pierwszym roku, a on jest zawsze najtrudniejszy, a inni mają po 3-4 poprawki i żyją.
Chciałabym w końcu cieszyć się wakacjami...
Dodam,że niedługo powinnam dostać okres, czy to może być związane z PSM?
Proszę, doradźcie mi co mam zrobić? Proszę o szybką pomoc...