Witam.
Długo zmierzałem się by napisać o tym tutaj, to problem wstydliwy dla mnie i nikomu o tym
nie mówię.Gejem nie jestem od razu powiem teraz i na początku.Nie będę pisał też setki
wersów a po prostu krótko i zwięźle przedstawię swoją sytuację...


Mam 17 lat, pochodzę z Gdynii.
Cały czas myślę o moim znajomym.Wszystko mi się w nim podoba,
sposób bycia, sposób ubierania, głos, wygląd, rodzice, dom, auta, sytuacja finansowa,
znajomi, uwarunkowanie fizyczne, imię, naziwsko wszystko.No i jako jeden z niewielu nigdy mi nie dokuczał i jako jednemu z niewielu nie musiałem spuszczać manta.
Od 4 lat że tak powiem nasza znajomość jest nieaktywna.
W głowie mi siedzi już od 7 lat, a wszystko zaczęło się od tego że po prostu mi się
przyśnił.Potem postanowiłem się od niego oderwać<w sumie nie byliśmy super przyjaciółmi
ale po prostu można tak to powiedzieć.Nie gadam z nim, nie spotykam go-4 lata mija
i dalej go po prostu mam w tym łbie.Czasami chcę z nim się na nowo zaprzyjaźnić,
czasami życzyłem i życzę mu najgorszego.
Ja ogólnie pochodzę z rozbitego domu, nie należę do najbogatszych i często kłócę się
z rodzicami.
Za tyłkami babskimi się oglądam i mam jedną na oku więc nie zdaje mi się bym był lewy...

No właśnie, co mi jest... może faktycznie jakiś w prostocie ujmując rzecz szczerą-pedał ze mnie(?),
może to jakaś "chora zazdrość"(Chociaż zazdrosny nie jestem bo mam takie poglądy że w razie boju nic
nie tracę a on wiele/czy że jak kiedyś życie któremuś odwinie to podniesie się ten bardziej doświadczony itd)
może po prostu to takie głupie tłumaczenie sobie i spieranie się z tym, może depresja, może
paranoja nie wiem.
W dzień jestem że tak powiem rozanielowany ale w nocy pogrążam się w starych ubóstwianych
przeze mnie czasach i mam wiele myśli na temat TYLKO akurat tego znajomego.
Proszę o jakieś odpowiedzi bo ja już sam nie wiem co mam o sobie myśleć.