Witam , od 3,5 lat jestem w zwiazku z mezczyzna ktorego bardzo kocham . Myśle , ze On kocha mnie rownie mocno , lecz nie umiemy ze soba zyc , nie umiemy sie dogadac. Jeszcze poł roku temu myslalam , ze bedziemy szczesliwymi rodzicami i wspolnie wychowamy dziecko , ktore tak bardzo chcielismy. Dzis, jestem w piatym miesiacu ciazy i czuje sie jak....jakbym była sama na tym swiecie. Gdyby nie moj syn z poprzedniego zwiazku nie wiem co byloby dalej ze mna, czasami mysle , ze tylko dla niego zyje. Mój partner ma swoj swiat , wiecznie gdzies poza domem , ciagle musi cos załatwic , gdzie pojechac. Nawet nie mamy weekendow dla siebie. Wszystko obowiazki domowe spadaja na mnie a tez pracuje zawodowo i chcialabym czasami wrocic z pracy i po prostu nic nie robic. On tego nie rozumie, nie rozumie , że potrzeba mi chyba wiekszego zainteresowania niz przed ciaza. Przez te 5 miesiecy ani razu nie porozmawialismy o tym jak bedzie wygladało jak juz narodzi sie dziecko , jakie damy mu imie , czy kiedy wybierzemy sie na zakupy dla Ciebie. On twierdzi , ze mamy jeszcze czas. 2 tyg temu po kolejnej ostrej kłotni rozmawialismy, powiedzialam iz nie chce aby non stop był poza domem , aby załatwiał nie swoje sprawy( bo czesto zalatwia sprawy za swojego ojca , to za brata , bo brat starszy ale nie moze sam gdzies pojechac) , ja rozumie pomoc komus ale przeciez nie cały czas! I to sa jeszcze takie smieszne sprawy , typu jechac z bratem po pieniadze, ktore ktos ma mu oddac, albo zajac sie firma ktora otwiera ojciec ,, nie ON! I tak non stop w kółko...nawet w niedziele od samego rana telefony). Powiedzialam , ze chce aby zaczal spedzac czas z nami , zebysmy czasami gdzies wspolnie wyszli. Stwierdził, że od nastepnego dnia wszystko sie zmieni , ze bedziemy jak normalna rodzina , ze bedzie wracał z pracy i spedzał czas w domu. Dobrze było przez dwa dni , po czym stwierdził, ze znow musi a ja niczego nie rozumiem. Dzis doszło znowu do kłotni , uznałam , ze sie wyprowadze gdy tylko znajde nowe mieszkanie . Stwiedził, iz jesli podjelam taka decyzje to nie ma sensu sie meczyc. Wiem , ze rozstawalismy sie juz tyle razy...zawsze jednak wracalismy do siebie bo sie kochamy , ale teraz z dnia na dzien jest coraz gorzej , klotnie sa juz na etapie dziennym. Co mam zrobic??? Mam naprawde odejsc chodz wiem , ze nie bedzie mi łatwo samej z dwojka dzieci i bez niego czy moze łudzić sie kolejne miesiace , że bedzie w końcu lepiej??? Prosze o pomoc, bo sama juz nie wiem co mam dalej robić