Witam serdecznie!

Mam bardzo nietypowy problem...otóż na początku maja br moja dziewczyna poinformowała mnie że spóźniał jej się okres dlatego postanowiła zrobić sobie test i ponoć wyszedł pozytywny.
Gdy poprosiłem ją o to by mi pokazała ten test....oznajmiła że pokaże i tak naprawdę nigdy go nie zobaczyłem....ale wracając do tematu.....Nalegałem abyśmy razem poszli do lekarza by to sprawdzić...Ona twierdziła że zrobi sobie jeszcze jeden...jakoś dziwnie z tym zwlekała...bo od początku maja do jakiejś drugiej połowy tego miesiąca była kompletna cisza na ten temat....dopiero pod koniec maja pokazała mi zrobiony,z którego także wynikało że jest w ciąży.
Po raz kolejny nalegałem na wizytę u lekarza...no i poszła ...ale be zemnie i to jakieś półtora tygodnia po zrobionym teście...Powiedziała mi że płód ma 6 tygodni i następną wizytę ma za dwa tygodnie...wtedy sprawdzi czy serduszko bije prawidłowo....Kolejna wizyta była także be zemnie i to znowu w takim dniu gdy ja nie mogłem z nią iść bo porostu pracowałem,dowiedziałem się że serduszko się już wykształciło ale nie bije prawidło..czy nie równo ...jakoś tak!
Kolejna wizyta była za jakieś półtora tygodnia lub dwa...nie pamiętam...ale w między czasie zapytałem czy ma jakieś zdjęcia dziecka...powiedziała mi że owszem..ma....wtedy pokazała mi bardzo nietypowe zdjęcie,wyglądało to jak zwykła fotografia...a na niej faktycznie było coś zaznaczone jakimś krzyżykiem..wyglądało to jak zdjęcia USG ale bardzo dziwne.
Kolejna wizyta odbyła się także w takim samym czasie gdy ja nie mogłem z nią pojść...No i wtedy się dowiedziałem że serduszko przestała bić...płód jest martwy....Zapytałem wtedy mojeczy się kłótniągo kolegę z pracy co się robi w takim wypadku bo miał dokładnie taki sam problem z żoną.....Powiedział że koniecznie powinna trafić do szpitala.W przypadku mojej dziewczyny było zupełnie inaczej....powiedziała mi że płód miał około dwa miesiące i wcale nie musi iść do szpitala na zabieg..czy coś w tym stylu...dostała tylko jakieś pigułki i płód sam się wydali z organizmu....Półtora tygodnia po całym zajściu oznajmiła mi że w nocy dostała obfitego krwawienia i płód sam się wydalił.
Wiem na pewno że po całym zajściu nie była na żadnej wizycie kontrolnej....a po tym wszystkim zaczęła przyjmować tabletki anty...wydaje mi się że po prostu miała okres i tak naprawdę nie była w ciąży..tylko ciągle mnie okłamywała Kompletnie nie zachowywała sie tak jak kobieta w ciązy....podczas tych dwóch miesięcy bardzo często sie kochaliśmy i jej ciało się kompletnie nie zmieniało.
Proszę was o pomoc.....czy to możliwe że była w ciąży....???
Od tamtej pory kompletnie jej nie ufam....a gdy staram się zacząć rozmowe o tym kończy się kłótnią,wiem że ona za cholere się do tego nie przyzna!
BARDZO PROSZĘ POMÓŻCIE????