Mam tu na myśli świąteczną gorączkę, która mnie przeraża jak pomyślę i popatrzę na niektóre osoby zostawiające tyle kasy w hipermarketach.
Świąteczną gorączkę można zaliczyć do chorób cywilizacyjnych. Psychologowie umiejscawiają ją gdzieś pomiędzy nerwicą a obsesją. Mimo, że sama w sobie nie wydaje się być szczególnie groźna,
a objawy zwykle ustępują samoistnie 24 grudnia, nie można bagatelizować jej wpływu na samopoczucie zarażonych i ich otoczenie. Zestresowani, zmęczeni i sfrustrowani chorzy zaczynają traktować świąteczną krzątaninę jak przykry obowiązek. Obecność bliskich drażni i wywołuje niepokój, poczucie upływającego czasu ataki paniki, a myśli o kolejnych Świętach – gęsią skórkę i dreszcze.
Czy was tez to dopada?