Nie chcę związku, męczę się. Często się kłócimy. Ostatnio doszło do tego, że stwierdziłam kompletną bezsensowność ciągnięcia tego dalej. Jest bardzo przystojnym, zrównoważonym, eleganckim mężczyzną. Ale to co wtedy zrobił... Dostał histerii na środku ulicy którą szliśmy i jak do tej poro spokojnie rozmawialiśmy na ten temat. Krzyczał, zaczął łkać i błagać mnie na kolanach, żebym go nie zostawiała. To nie był pierwszy raz gdy zrobił coś podobnego, ale dalej jest już jedna wielka tragedia... W pewnym momencie wstał, wyciągnął żyletkę z kieszeni i zaczął się ciąć wzdłuż ręki, tak agresywnie, że jego skóra się po prostu rozpłatała w paru miejscach. Krwawił, chwyciłam go za ręce, żeby go powstrzymać. Cały zapłakany powiedział, że jeśli odejdę, rzuci się pod samochód, albo się powiesi...
Jestem uwięziona, nie wiem co mam zrobić? Błagam o pomoc, czuję, że jestem w bardzo toksycznym związku z wariatem. Kocham, ale po prostu nie mogę z nim być, bo to przelewa się na mnie. Nie mogę też z nim zerwać, bo stanie się tragedia... błagam o pomoc, zostałam przyparta do muru, mam dosyć... Czy muszę z nim zostać?