Kilka dni temu gorzej się poczułam. Na początku zlekceważyłam to jako skutek uboczny okresu lub początek infekcji. Zaczęło się trochę jak grypa: bóle mięśni, uczucie rozbicia, poty, fale gorąca. Ciężko mi się oddychało. Jednak nie pojawił się kaszel, katar ani nic takiego. Lekko pobolewało mnie gardło, zdarza mi się kichnąć, to tyle. Potem pocenie minęło, ale nadal czuję się "rozedrgana", mam przyśpieszony puls, ale nie kołatania serca. Ciśnienie też ok. Cały czas czuję się "chora", zmęczona i osłabiona, rano bolał mnie brzuch, natomiast codziennie wieczorem pojawia się narastający ból głowy w skroniach i lekki ucisk w gardle. Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć, jaka może być przyczyna.
Mam 24 lata, nie choruję przewlekle, mam nadwagę. Rok temu badałam tarczycę i TSH wyszło w normie.
Dziś robiłam RTG klatki piersiowej, w piątek idę na morfologię i mocz (z innego powodu, bo muszę te badania wykonać). Z wynikami oczywiście pójdę do lekarza. Ale po za tym jestem przerażona, nie wiem od czego zacząć, co mi może być. Rodzice podejrzewają, że to na tle nerwowym, każą nie przesadzać. A ja chciałabym wiedzieć, czy to może być po prostu jakaś infekcja czy coś poważnego i czy ktoś spotkał się z czymś takim.