Witam, leżę obecnie w akademi medycznej w Gdańsku na oddziale chorób zakaźnych.
W sobotę 09.04 obudziłem się bardzo mocnym bólem kostki(bez urazu dnia poprzedniego)
Tego samego dnia trafiłem na pogotowie,rtv nic nie wykazało a kostka nie była opuchnięta. Więc założyli gips z diagnozą "przewlekły uraz srodstopia". Powrót do domu ketonal jak landrynki i spać. W nocy budzi mnie ból,palce fioletowe krew nie dopływa. Akcja rozcinanie gipsu zakończona noga olbrzymia leży na łóżku ból niesamowity. Niedziela W łóżku okłady z altacetu,
Ketonal w żelu, okłady z lodu. Poniedziałekrtopeda-stan zapalny całego stawu skokowego podejrzenie zależało. Lekarz przypisał: Stabilizator, antybiotyk zastrzyki na krzepliwosc krwi. Mysle uff jakąś diagnoza. Mijają 3 dni leczenia opuchliza rośnie, zakryla cała stopę i unosi się ku kolanie. Ortopeda poraz kolejny( inny) : mi to wygląda na różę,skierowanie do szpitala. To bum, spakowalem sie i jadę do Gdańska. Przyjmują mnie na oddział zakazny. Doktor na izbie: mi to nie wygląda na różę.
Doktor na oddziale. To mógłby być jakiś ropień czy ropniak. W każdym razie mnie położyli o leżę 2 dzień na penicylinie a diagnozy... Brak.
Internauci proszę o pomoc bo już nie wiem co mam myśleć.