Mam 15 lat. 26 stycznia obudziłam się z uczuciem pełnego gardła, jakby było zatkane, do tego doszedł suchy kaszel. Wiadomo, pierw próba w domu bez pomocy lekarza. Kaszel po jakimś czasie zmienił się w mokry. Już ten mokry był bardzo mocny, non stop kaszlałam, odksztuszała się wydzielina którą po prostu wypluwałam, w nocy było najgorzej - tak mocny kaszel nie pozwalal mi spać, do tego całą noc (dwie noce) wymiotowalam i do rana siedziałam całą noc w toalecie. I w sumie poza tym brak jakichkolwiek objawów, tylo ten kaszel. Brałam flavamed i Clemastinum Hasco, 1 lutego poszłam do lekarza. Osłuchał, spojrzał w gardło, popytał i stwierdził ,,przeziębienie". Zapisał Duomox (chyba 750 gram w tabletce) 2 razy dziennie, brać dalej flavamed i ten Clemastinum. Jeszcze 4 tabletki czyli na dwa dni antybiotyku mi zostało, nadal kaszel mokry z wydzieliną, nie przechodzi. :/ Do tego sama robiłam sobie inhalacje, piłam syrop z cebuli. W poniedziałek raczej wybiorę się ponownie skoro nie przeszło, z tym że lekarz mówił, że już po kilku dniach tam (w czwartek byłam z rana, a mówił że w poniedziałek/wtorek powinno być zdecydowanie lepiej, a wtedy nadal brak poprawy jak do teraz). Jak antybiotyk nie zadziałał to co teraz? Kolejny antybiotyk(?), bo już mam dość, że całe ferie przeleżałam z tym kaszlem i wygląda, że sobie jeszcze zostanę w tym domu...