Mam 21 lat. Z objawem Raynauda męczę się od około 10 lat (w wieku 17. była robiona kapilaroskopia - potwierdzająca objaw Raynauda + badania pod kątem tocznia układowego - negatywne). Od zawsze moja skóra była bardzo wrażliwa na zimno, ciepło, dotyk (nawet delikatny zostawia siniaki, nie wspominając o bąblach utrzymujących się kilka tygodni po ukąszeniu przez komara). Dłonie od 10 r.ż. lodowate, a do tego wilgotne. Od wielu lat dokucza mi też drżenie dłoni (zwłaszcza prawej) - nie jest to drżenie podyktowane stresem. Ręka trzęsie się niezależnie od sytuacji społecznej - dochodzi czasem do tego, że nie jestem w stanie przygotować sobie rano herbaty z użyciem prawej ręki. Od kilku lat borykałam się ze stanami depresyjnymi - liczne wizyty u psychiatrów, okresy brania leków (głównie z grupy SSRI, w chwili obecnej od roku mam przerwę), ostatecznie diagnoza: depresja nawracająca. Ostatnie badanie USG tarczycy - 4,6ml przy normie 12ml - a więc za mała - podejrzenie niedoczynności, ale hormony w normie. USG tarczycy nie wykazało guzków, czy innych niepokojących zmian. Morfologia wykazała jedynie anemię, z którą też borykałam się od wczesnych lat nastoletnich (żelazo zwykle poziom waha się między 7 a 28 - nawet po pół rocznej kuracji żelazowej). Obecne badania: MCV - 72,3, MCH - 22,9, MCHC - 31, RDW-CV - 16,5 (napisałam tylko nieprawidłowości, reszta mieści się w normie, OB też w normie), co chyba tylko wskazuje na anemię. Nie mam pomysłu, co może mi dolegać. Lekarze też rozkładają ręce. Jakieś sugestie? Zaznaczam, że nie mam hipochondrii - mimo tych wszystkich dolegliwości, radzę sobie naprawdę nieźle - studiuję, mam udane życie towarzyskie. Po prostu czuję, że coś nie do końca jest okej z moim organizmem. A z roku na rok jest coraz gorzej.